Jak zorganizować sobie dzień pracy w domu, żeby nie tracić czasu?
Pracuję z domu i ciągle coś mnie rozprasza – pies, pranie, telefon. Jak ułożyć plan dnia, żeby faktycznie działać efektywnie?
1 Odpowiedź
Witaj w klubie! Praca z domu to niby marzenie, ale jak się okazuje – to też test silnej woli i organizacji na poziomie ninja. I nie, nie chodzi o to, żeby mieć idealnie rozpisany dzień w kalendarzu Google. Chodzi o to, żeby się ogarnąć na swoich zasadach.
Oto moja recepta:
Nie zaczynaj dnia od scrolla i mejli.
To jak wpuścić do głowy cudze sprawy zanim ogarniesz swoje. Rano zrób najpierw coś dla siebie – kawa, poranny spacer z psem, 10 minut bez bodźców. Twoja głowa Ci podziękuje.
Zaplanuj dzień wieczorem wcześniej.
Nie rano, bo rano już jesteś rozproszona. Wieczorem zapisz 3 najważniejsze rzeczy, które musisz zrobić jutro. Nie 30. Trzy. I zrób je w pierwszej kolejności – zanim świat zacznie czegoś od Ciebie chcieć.
Blokuj czas na skupienie. Serio.
Najlepiej metoda Pomodoro (25 min pracy / 5 przerwy) albo blok 60-90 min pracy i potem przerwa. Telefon w trybie samolotowym, pies może chwilę poczekać, a pranie… sorry, ale pranie nie ma deadlinu, sprzątanie też nie 😀
Nie multitaskuj. To ściema.
Nie piszesz posta i nie odpisujesz na wiadomości w tym samym czasie. Nie ogarniasz grafiki i nie szukasz prezentu na Dzień Matki. Robisz jedną rzecz. Od A do Z. I dopiero wtedy kolejną.
Zostaw sobie margines na chaos.
Jasne, że nie zawsze będzie idealnie. Zdarzy się dzień, w którym wszystko pójdzie bokiem. I to okej. Nie chodzi o perfekcję – chodzi o to, żeby 70% czasu działać z sensem, a nie 100% się biczować.
To nie jest wyścig. To nie szkoła. To Twój rytm pracy, Twoja marka, Twoje zasady.
Ale żeby coś się działo – musisz działać. I nie ma nic złego w tym, że potrzebujesz struktury.
Jeśli chcesz się tego uczyć w miejscu, gdzie nikt Ci nie powie „zrób więcej”, tylko zapyta „jak Ci pomóc, żeby zrobić mniej – ale mądrzej” – to wpadaj do Przystani Specek 🌿
➡️ https://przystanspecek.pl/
Tam ogarniamy chaos z kobiecą siłą, pazurem i… kubkiem kawy w ręku. Bez spiny, za to z planem.